Mazowiecka Teka Edukacyjna

PROPOZYCJE FILMÓW

FABUŁA

Katyń, reż. A. Wajda, 2007, czas trwania: 117’

Katyń jest filmem wielowątkowym, skonstruowanym tak, aby przekazać jak najwięcej informacji związanych z tytułowym słowem-symbolem. Mamy więc opis pojmania, uwięzienia i śmierci polskich oficerów (wstrząsająca scena finałowa do muzyki Krzysztofa Pendereckiego), brak informacji i niepewność rodzin co do losów ich bliskich, opis działań propagandowych władz hitlerowskich, które próbowały zdyskontować niewygodną dla Sowietów prawdę, a wreszcie powojenne kłamstwa komunistycznej propagandy i próby jego przełamania (a gdzieś z boku autobiograficzny wątek młodego chłopaka z AK oraz wątek szlachetnego Rosjanina).

Stosunek Andrzeja Wajdy do polskiej martyrologii zmieniał się w czasie. Tragiczno-ironiczną postawę, rozumiejącą osobiste, prywatne motywacje młodych miażdżonych przez Historię (charakterystyczną dla okresu Polskiej Szkoły Filmowej lat 50. i 60. i takich filmów jak Kanał i Popiół i diament), zastąpiła postawa niezłomna wobec narodowych imponderabiliów. W Katyniu afirmacja historycznej prawdy, pogarda dla kłamstwa i kompromisu (nawet za cenę własnego życia) bierze górę. To film o patriotycznej niezłomności – żołnierzy, ich żon, matek, sióstr czy synów, w myśl której nie ma mowy o „dogadywaniu się”, o przeróżnych uspokajających zaklęciach w stylu „ktoś musi uczyć biologii nawet w siedemnastej republice” (dialog z filmu Wajdy Pierścionek z orłem w koronie). Dlatego to jedna z sióstr (współczesna Antygona) ma w Katyniu moralną rację, gdy chce – wbrew komunistycznym władzom – upamiętnić śmierć brata zamordowanego w Katyniu; druga siostra, dyrektorka szkoły, jej nie ma. Stąd też w filmie honorowe samobójstwo majora WP, który nie może wytrzymać katyńskiego kłamstwa. Ten film jest bardzo Herbertowski, i to nie tylko z tego powodu, że w fabule Wajda nawiązał do wiersza Guziki. Film domaga się ofiary w imię prawdy i honoru, tych abstrakcyjnych wartości, których wprawdzie nie negowały, ale podawały w wątpliwość poprzednie filmy Wajdy. W Katyniu dominuje patos, a podstawową cechą bohaterów jest wierność – choćby przegranej sprawie. Prawdziwie Herbertowska perspektywa.

 

Wołyń, reż. W. Smarzowski, Polska, 2016, 149’

To nie jest film stricte o rzezi wołyńskiej, ale o historii Wołynia w najbardziej dramatycznych momentach dwudziestowiecznych dziejów. To był warunek konieczny rzetelnego opisu kulminacyjnych sekwencji ludobójstwa. Dzięki temu zaprezentowano tło etniczne i polityczne II RP, uwypuklając niechęć aktywistów proukraińskich wobec polskiej władzy oraz błędną politykę narodowościową i wyznaniową państwa polskiego, co pozwoliło podsycać wzajemne animozje. Z drugiej strony dało to też możliwość ukazania trudnego sąsiedztwa, przedwojennej koegzystencji obywateli różnych kultur, gotowych jednak do dialogu (czasem nawet do polsko-ukraińskich małżeństw). Rozciągnięcie fabuły w czasie pozwoliło na ukazanie wiązanej z kolejnymi okupantami (radzieckim i niemieckim) nadziei Ukraińców na niepodległą ojczyznę, ale i stopniową degrengoladę moralną, będącą konsekwencją współsprawstwa w dziele mordowania, głównie Żydów. Przesuwanie granicy zbrodni popełnianych przez ukraińskich partyzantów i policjantów (najpierw na służbie u Niemców, później w UPA) doprowadziło w końcu do zupełnego braku moralnych hamulców. Rozkręconej spirali okrucieństwa nikt już nie mógł powstrzymać.

Film Smarzowskiego dość wyraźnie uwypukla także fakt, że aktywne sprawstwo w dziele etnicznej czystki leżało po stronie oddziałów UPA, tymczasem chłopi nie byli aż tak chętni, by zabijać swoich sąsiadów. Historycy znają zresztą wielu ukraińskich Sprawiedliwych. Jak mówił historyk Grzegorz Motyka: „Nie wszyscy Ukraińcy chcieli mordować Polaków i nie wszyscy godzili się na to, kiedy nawet już ruszali z motłochem na krwawe żniwa”. Ta konstatacja Motyki jest o tyle ważna, iż ukraińscy historycy starają się przekonywać, że wołyńska zbrodnia była konsekwencją ludowego buntu – ukraińskich chłopów przeciwko polskim panom. „Do tej pory jednak – mówił Motyka – nie znaleziono żadnego dowodu, by jakąkolwiek polską wieś spontanicznie wymordowali chłopi”. Jest w tym filmie także scena krwawego odwetu Polaków za ukraińskie zbrodnie, ale jednocześnie w zestawieniu scen morderstw nie ma symetrii (w którą również wierzą nasi wschodni sąsiedzi).

Nie ma w filmie Smarzowskiego także uproszczeń w opisie etnicznych cech według prostego schematu dobry–zły: Polacy (oczywiście nie wszyscy) potrafią odczuwać niechęć do Żydów, przecież jednak i w tym filmie gdzieś w tle mignie postać Żyda machającego z radością do wkraczających na te ziemie żołnierzy Armii Czerwonej (co w Polakach musiało utwierdzać niechęć do Żydów). W filmie nie ma prostych kwalifikacji. Jak mówił Motyka: „Ten «bałagan historyczny» dobrze oddaje sytuację na Wołyniu. W 1943 r. bywało tak, że Polacy życie zawdzięczali Niemcom” – tym samym, którzy w innych przypadkach byli wojennymi zbrodniarzami (obojętnymi zresztą wobec rzezi dokonywanej przez Ukraińców na Polakach). To film, który w historycznej rekonstrukcji bliski jest rzeczywistej dynamice zdarzeń – w związku z tym nie daje się wtłoczyć w którąś z mitologizujących narracji (czy to Kresowiaków, czy Ukraińców). Każdy dostrzeże to, co chce, ale uwierać będzie to, co do obrazu nie pasuje. W finałowych scenach filmu jest to, co najważniejsze, co znaleźć się musiało – niewyobrażalne okrucieństwo banderowców, ludobójstwo.

 

Akcja pod Arsenałem, reż. J. Łomnicki, 1977, czas trwania: 93’

Zrealizowana w okresie gierkowskim adaptacja książki Kamienie na szaniec Aleksandra Kamińskiego (część poświęcona odbijaniu Rudego) jest wierniejsza książce niż współczesna interpretacja Roberta Glińskiego. Zrealizowana w formule paradokumentalnej, niepozbawiona jednocześnie sprawnie budowanego napięcia, bliska jest też opisanym w książce patriotycznym zachowaniom i motywacjom członków grupy szturmowej Szarych Szeregów. Nie ma tu, jak w filmie Glińskiego, fikcyjnych, niemal samobójczych scen czy pacyfizującej wymowy finału. Bohaterowie filmu Łomnickiego chcą za wszelką cenę walczyć i wiedzą, po co walczą – jak cała ta generacja wychowana w wierności ojczyźnie i w duchu ideałów romantycznych.

DOKUMENT

Korespondent Bryan, reż. E. Starky, 2010, czas trwania: 49’19’’

„Polacy, gdyby Spartanie odżyli i zobaczyli wasz heroizm i bohaterstwo, to ten waleczny i dzielny naród schyliłby przed wami czoło”. To słowa Juliena Bryana, amerykańskiego reportera, który rejestrował na taśmie filmowej oraz fotograficznej bombardowanie Warszawy we wrześniu 1939 r. Przyjechał do stolicy 7 września ostatnim pociągiem i – nie bacząc na niebezpieczeństwo – został dwa tygodnie. Z zebranego materiału złożył krótkometrażowy film pt. Oblężenie, pokazywany na początku 1940 r. w kinach w USA i nominowany do Oscara. To był pierwszy tak szeroko rozpropagowany obraz niemieckiego bestialstwa wobec ludności cywilnej.

Bryan, z podziwem obserwując hart ducha ludności Warszawy podczas oblężenia, silnie emocjonalnie zaangażował się w polską tragedię. Przez polskie radio apelował do prezydenta Roosevelta i Amerykanów o pomoc dla burzonego miasta. O tym m.in. opowiada Korespondent Bryan, film złożony z niewykorzystanych w większości materiałów (film Oblężenie trwał tylko 10 minut), nakręconych i sfotografowanych przez Bryana. To niezwykły dokument codziennego życia w bombardowanym mieście ze wzruszającymi portretami jego mieszkańców, uzupełniony fragmentami dziennika autora, w którym często komentował to, co zobaczył w oku kamery, a co my, widzowie, możemy zobaczyć na ekranie. W filmie zaprezentowane zostały także pierwsze kolorowe zdjęcia II wojny światowej w Polsce (choć jeszcze więcej znajdzie się ich w następnym dokumencie o Bryanie, Amerykańskim korespondencie). Film kończy się słowami zapisanymi przez Bryana, odnoszącymi się do Polaków: „Naród taki nie może być zwyciężony”.

 

Defilada zwycięzców, reż. G. Braun, R. Kaczmarek, 2007, czas trwania: 51’51”

Dokument stawia odważną tezę, że II wojnę światową wywołał Stalin. Wspierając poweimarskie Niemcy (szkoląc i dozbrajając niemiecką armię, nakazując niemieckim komunistom wstrzemięźliwość w stosunku do Hitlera, a później podpisując z Hitlerem pakt Ribbentrop–Mołotow), stworzył warunki i zachęcił Führera do wojny. Miał w tym swój plan: chciał, by kraje zachodniej Europy wykrwawiły się we wzajemnej walce; mógłby wtedy dokonać skutecznej inwazji (stąd rozbudowywanie ofensywnego potencjału armii sowieckiej, o czym opowiada następny dokument zrealizowany przez Film Open Group Marsz wyzwolicieli). Tytułowa defilada odbyła się w Brześciu nad Bugiem 22 września 1939 r. – dowódcy dotychczas skonfliktowanych ze sobą totalitarnych mocarstw (przykładem jest choćby wojna w Hiszpanii 1936 r.) stali obok siebie jak towarzysze broni, przyjmując hołd od hitlerowskich i sowieckich żołnierzy. Jedną z osób, która w filmie silnie podkreśla odpowiedzialność Stalina za wybuch II wojny światowej, jest dawny agent radzieckiego wywiadu wojskowego Wiktor Suworow. Film wizualnie atrakcyjny, dynamicznie zmontowany i udźwiękowiony, podobnie jak inne dokumenty historyczne wyprodukowane przez Film Open Group.

http://

 

 

Nie było żadnej nadziei… Powstanie w getcie warszawskim 1943, reż. K. Veymont, 2016, czas trwania: 29’41’’

Zrealizowany na zlecenie Muzeum Historii Żydów Polskich film łączy w sobie materiał dokumentalny składający się z wypowiedzi ocalałych z powstania w getcie warszawskim żołnierzy z Żydowskiej Organizacji Bojowej (m.in. Marka Edelmana czy Symchy Ratajzera) z rysunkową animacją (utrzymaną w szaro-niebieskiej, zimnej kolorystyce), prezentującą najważniejszych bohaterów i momenty powstania. Film opiera się przede wszystkim na relacjach ocalałych z pożogi żołnierzy ŻOB, napomykając jedynie (w jednej z wypowiedzi świadków) o zaangażowaniu Żydowskiego Związku Wojskowego. Nie koncentruje się na ideowym aspekcie działalności żydowskiego podziemia i nie eksponuje różnic pomiędzy żydowskimi organizacjami wojskowymi. W efekcie powstał obraz, który można traktować jako wprowadzenie do problematyki powstania w getcie warszawskim, atrakcyjny dla młodego odbiorcy (partie animowane), ale wymagający merytorycznego pogłębienia (np. na lekcji). Takim pogłębieniem wiedzy może być także wizyta w Muzeum Historii Żydów Polskich, do czego finał filmu zachęca.

 

Miejsce urodzenia, reż. P. Łoziński, Polska, 1992, czas trwania: 47’

Wstrząsający dokument utrzymany w konwencji bliskiej dokumentowi śledczemu. Pisarz Henryk Grynberg, który ocalał z Holocaustu, przyjeżdża na początku lat 90. do Polski, by poszukać grobu ojca. Trafia do wioski, w której razem z rodziną się ukrywał. Z kolejnych rozmów wyłania się ponura prawda – jego ojca zabił jeden z polskich chłopów. W poruszającej scenie finałowej Grynberg znajduje dół, w którym zakopano ciało jego ojca; po chwili odkopany zostaje jego szkielet.

Film Pawła Łozińskiego dokumentuje wojenną historię zamordowania Żyda przez polskiego sąsiada i jest zapisem mrocznej zbiorowej tajemnicy, o której wiedziała cała wioska, ale nikt nie starał się dociekać prawdy i donieść na mordercę. Niektórzy z bohaterów filmu nadal boją się reakcji swoich sąsiadów za złamanie zmowy milczenia. Jednocześnie w rozmowach Grynberga z mieszkańcami wsi ekshumowana zostaje nie tylko pamięć o tamtych wydarzeniach, ale ujawnia się także ówczesny stosunek emocjonalny do żydowskich sąsiadów oraz postawa wobec ich dramatu. Zarówno ów stosunek, jak i postawy są złożone: są tacy, którzy pomagali Żydom, ale jednocześnie – ze strachu przed donosem ze strony sąsiadów – nie byli w stanie bardziej zaangażować się w pomoc z obawy o własne życie. Są tacy, którzy zabicie Abrama Grynberga oceniają jednoznacznie, w ostrych słowach („nasze to jeszcze gorsze skurwysyny”, „niektórzy to łajdaki, były łakome na pieniądze”, „bo to byli podli ludzie”). Jeden z bohaterów wspomina, że zabójca musiał wyjechać z wioski, bo wyzywano go od morderców. Ale ostatecznie nikt ma niego nie doniósł. Film jest zapisem prawdziwej dynamiki ludzkich relacji w lokalnej społeczności. Jest oskarżeniem Polaków, ale daleko mu do karykaturalnego uogólnienia Pokłosia. Dla równowagi warto pamiętać także o takich chłopskich rodzinach jak Kowalscy (Historia Kowalskich) czy Ulmowie, którzy zostali zamordowani za pomoc udzielaną żydowskim sąsiadom.

 

W imieniu ich matek. Historia Ireny Sendler, reż. M. Skinner, 2010, czas trwania: 58’

„Muszę powiedzieć, że ani praca w tajnej drukarni, ani przenoszenie broni, ani przygotowanie akcji dywersyjnej przeciwko Niemcom nie było tak ryzykowne, jak przechowywanie Żyda. Bo można schować skrzynię z amunicją, jej nie trzeba codziennie żywić, nie trzeba jej leczyć, jeśli zachoruje… I sąsiedzi o tym nie wiedzą. A jak Pan człowieka przechowuje, to Pan musi dbać o niego nie dwa dni, bo wojna nie trwała dwa dni, ani dwa miesiące, ani dwa lata. Pan musi się z tym liczyć, że Pan ma u siebie w domu bombę z opóźnionym zapłonem. Że jeżeli wykryją tu, to Pan ginie, pańska rodzina i ten człowiek. Ilu ludzi odważy się przechowywać takiego człowieka obcego?” – to słowa Władysława Bartoszewskiego wypowiadane w filmie Mary Skinner. Jedną z tych osób, które podjęły się ekstremalnego ryzyka, była Irena Sendler, w czasie wojny pracownica miejskiej opieki społecznej. Przy pomocy swoich współpracowników i sieci zaprzyjaźnionych klasztorów stworzyła system, dzięki któremu udało się uratować, głównie z warszawskiego getta, ponad 2 500 żydowskich dzieci (niektóre źródła podają inną liczbę uratowanych np. Anna Bikont w książce „Sendlerowa. W ukryciu”) . Film Skinner jest także hołdem dla Jerzego Korczaka (dla którego sama Sendlerowa miała wielki podziw). Nie stroniąc przed niewygodnymi faktami (szmalcownictwo) autorka filmu poprzez selekcję i treść wypowiedzi wskazuje, że były to zachowania odbierane jako moralnie naganne, a przez Państwo Podziemne tępione (wyroki na szmalcownikach).

 

Bitwa o Warszawę ‘44, reż. W. Kościa, 2005, czas trwania: 47’

Film dokumentalny zrealizowany dla telewizji Discovery w 2005 r. przez polską realizatorkę i współfinansowany m.in. przez samorząd województwa mazowieckiego. Film ma charakter propedeutyczny, unika pytań o sens powstania, w historycznym skrócie prezentuje ogólne tło militarne (Armia Krajowa), psychospołeczne (pragnienie walki i entuzjazm spowodowany wybuchem powstania) i geopolityczne (zwłaszcza rola Stalina) dla opisu genezy i przebiegu powstania warszawskiego. Unika pytań o ewentualną odpowiedzialność polskich władz wojskowych za wybuch powstania, relacjonuje jego najważniejsze etapy. Użyteczny dydaktycznie jako wprowadzenie do tematyki powstania warszawskiego.

 

Powstanie Warszawskie, reż. J. Komasa, 2014, czas trwania: 83’

Z okresu okupacji zachowało się bardzo niewiele materiału filmowego zrealizowanego przez polskich reporterów i filmowców. Choć Polskie Państwo Podziemne było ewenementem na skalę światową, to nie pozostawiło po sobie zbyt obszernej dokumentacji filmowej. Jedynym wyjątkiem systemowej rejestracji był okres powstania warszawskiego. Związani z Biurem Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK reżyserzy i operatorzy rejestrowali działania powstańcze, a z części materiałów zmontowali trzy numery kroniki Warszawa walczy!, prezentowane w kinie „Palladium”. Materiały przez nich nakręcone były potem wielokrotnie wykorzystywane w dziesiątkach filmów dokumentalnych. Lecz zgodnie z formułą dokumentów historycznych stawały się często powierzchowną ilustracją do komentarza lektora opisującego kulisy działań powstańczych. Te czarno-białe, technicznie niedoskonałe, często mało czytelne i nieme materiały, choć były zapisem dramatycznych momentów polskiej historii, z trudem budziły emocje widza.

Film Powstanie Warszawskie, wyprodukowany przez Muzeum Powstania Warszawskiego do pomysłu Jana Komasy, przełamuje tę tendencję. W trakcie realizacji zadbano o to, by zerwać pokrywającą archiwalia patynę czasu i obojętności, by zdjęcia budziły emocje, na jakie prototypowe wydarzenia zasługiwały. Film w warstwie wizualnej składa się jedynie ze zdjęć filmowych BiP-u. Znane już materiały poddano obróbce cyfrowej, pokolorowano, odczytano z ruchu warg to, co dało się odczytać, a w celu spotęgowania wrażenia realności uzupełniono materiał o efekty akustyczne imitujące nagrany na planie dźwięk. Wszystko to przyniosło piorunujący efekt – widz ma wrażenie, że zanurza się w realia Warszawy z sierpnia i września 1944 r. Uwagę widza przykuwa dodatkowo wątek dwóch braci filmowców, którzy są (fikcyjnymi) autorami oglądanego przez nas materiału – ma to spajać wszystkie rozsypane tematycznie i chronologicznie ujęcia. By zwiększyć zaangażowanie emocjonalne widza, dorobiono dwóm braciom (których nigdy nie widzimy na ekranie, tylko słyszymy ich głosy zza kadru) szczątkową biografię (matka i siostra, do których piszą listy). Wspomniana fikcyjna rama (nie najlepiej zagrana głosem i nieco infantylna) to słabsza strona obrazu – nie może konkurować z potężną siłą wskrzeszonego z niepamięci dokumentalnego materiału. Ten ostatni, pozbawiony retorycznego komentarza historycznego, prezentuje codzienne życie powstańcze, żołnierzy i cywilów, a poprzez wspomniane zabiegi rekonstrukcyjne pozwala z prezentowanymi na ekranie ludźmi nawiązać osobistą, empatyczną relację i tym sposobem na powrót wskrzesić wielu umarłych. Konstrukcyjnie film zachowuje chronologię doświadczeń powstańczych – od radości walki ze znienawidzonym okupantem, poprzez zwątpienie, po finalne, apokaliptyczne ujęcia zniszczonej stolicy. Tutaj na szczęście fikcyjnych dialogów jest mało i w ten sposób w pełni wybrzmieć mogą same materiały filmowe, stając się niezwykłym epitafium dla zniszczonego miasta.

 

Honor Generała, reż. J. Pieciukiewicz, 2007, 53’44’’

Ostatnich 200 lat historii Polski to walka pod hasłem „Za wolność naszą i waszą”. Los sprawił, że jest to najczęściej walka o wolność „waszą”. Nie inaczej było podczas II wojny światowej, gdy liczne formacje wojskowe (Armia Andersa, lotnicy w Bitwie o Anglię, brygada generała Maczka itp.) wyzwalały kraje zachodnie z nadzieją, że zbliżają się do Polski. Gorzki finał jest znany – Polska wpadła w ręce sowieckiego zaborcy, a rozformowani i szybko zignorowani przez rządy i społeczeństwa państw alianckich żołnierze mieli do wyboru: albo wracać do kraju (bez pewności, co ich na miejscu czeka), albo próbować odnaleźć się za Zachodzie, często w mało prestiżowej i nisko płatnej pracy.

To właśnie przypadek generała Stanisława Sosabowskiego, twórcy i dowódcy I Samodzielnej Brygady Spadochronowej, która powstała z myślą o desancie w okupowanym kraju (gdy nadejdzie odpowiednia pora), a która – zamiast walczyć w powstaniu warszawskim – brała udział w nieudanej operacji Market Garden. Na skutek nieudolności brytyjskiego dowództwa zrzucona w Holandii brygada poniosła wielkie straty. W przypadku Sosabowskiego gorycz spowodowana niemożnością wyzwolenia Polski i wygnaniem została wzmocniona niesprawiedliwymi oskarżeniami brytyjskiego dowództwa. Szukając kozła ofiarnego, brytyjskie dowództwo właśnie na Sosabowskiego (jednego z najlepszych dowódców sił specjalnych w okresie II wojny światowej) i jego żołnierzy zrzuciło odpowiedzialność za nieudaną akcję, zwalniając jednocześnie generała z funkcji dowódcy stworzonej przez niego brygady. Po wojnie generał pozostał w Anglii, gdzie wiódł niejako dwa żywoty – w tygodniu pracując jako magazynier, a w weekendy spotykając się dawnymi towarzyszami broni, pisząc książki i artykuły, którymi próbował dotrzeć do opinii publicznej ze swoimi racjami.

Dokument Honor generała opowiada o Holendrach, którzy walczą o odkłamanie historii i przywrócenie pamięci o generale i jego żołnierzach. Film wieńczy uroczystość wręczenia w 2006 r. wysokich odznaczeń dla brygady oraz pośmiertnie dla generała. Ale gorycz zostaje – kłamstwa i zdrady aliantów oraz trwających 60 lat uników rządów holenderskich w sprawie oddania honoru bohaterom nie da się szybko zapomnieć. Na szczęście dzięki uporowi nielicznych Holendrów i Brytyjczyków prawda o brygadzie Sosabowskiego ujrzała światło dzienne. Pod koniec filmu mjr Tony Hibbert, szef sztabu I Brytyjskiej Brygady Spadochronowej, mówi: „Czuję wstyd, podobnie jak inni weterani I Brygady Spadochronowej. I zabiorę ten wstyd ze sobą do grobu. Wstyd, że znakomity dowódca został niesłusznie odwołany”. Choć niezwykle ważny, jest to głos prywatny – wciąż nie słychać oficjalnych brytyjskich przeprosin za niesłuszne oskarżenie generała.

 

Wojtek. Niedźwiedź, który poszedł na wojnę, reż. W. Hood, A. Lavis, 2011, czas trwania: 59’36”

Opowieść o niezwykłym żołnierzu, niedźwiedziu Wojtku, który – znaleziony przez żołnierzy w Górach Elbrusu – przeszedł wraz z Armią Andersa szlak z Bliskiego Wschodu do Włoch, uczestnicząc m.in. w bitwie o Monte Cassino. Był oficjalnie członkiem armii w stopniu kaprala. Poprawnie zrealizowany obraz, z lektorskim głosem Krystyny Czubówny, z partiami inscenizowanymi i animowanymi, z licznymi zdjęciami tytułowego bohatera (także materiałami filmowymi!) może być dobrym materiałem dla dzieci i młodzieży, których łatwiej zainteresować tematyką wojenną poprzez pociesznego misia, lubiącego na dodatek zajadać papierosy. Wojtek prezentowany jest jako użyteczny żołnierz (np. transportujący amunicję) oraz ostrożny i życzliwy towarzysz żołnierzy, zapewniający im – tak potrzebny w ekstremalnych warunkach wojny – element rozrywki (pobocznym, ale ciekawym wątkiem jest ten mówiący o całym bez mała zwierzyńcu towarzyszącym Armii Andersa). Los niedźwiedzia jest przez autorów filmu silnie antropomorfizowany także w tym aspekcie, w którym jego sierocy status (matka została zabita przez myśliwych) i powojenny los (mieszkał w zoo w Szkocji) jest porównywany do Polaków, osieroconych „synów ojczyzny”, potem zostawionych samym sobie. Jak głosi jeden z napisów: „Tak jak kobiety i mężczyźni, wraz z którymi walczył, kapral Wojtek wygrał wojnę, ale stracił wolność”.

http://

 

 

Powrót do Heimkehr, reż. M. Kołodziejczyk, A. Żarnow, 2012, 46’

Dokument o powstawaniu filmu Heimkehr, jednego z najgłośniejszych filmów propagandowych i najbardziej antypolskiego obrazu wyprodukowanego przez nazistowskie Niemcy. Reżyser i autor scenariusza Marcin Kołodziejczyk odwiedza różne miejsca, które wiążą się z realizacją tego filmu. Przede wszystkim są to mazowieckie Chorzele, w których kręcono znaczną część zdjęć. Żyjący polscy świadkowie opowiadają o realizacji filmu (w tym o scenach, w których namawiano ich do żywiołowego wiwatowania na cześć państwa polskiego, co czynili z niekłamanym entuzjazmem); austriacki filmoznawca (autor monografii na temat filmu) dokonuje interpretacji poszczególnych scen w ich propagandowym wydźwięku (jednocześnie nadużywając słowa „nieświadoma” i „naiwna” na określenie zaangażowania w filmie Pauli Wessely, powojennej gwiazdy kina austriackiego, która zrealizowała później wiele filmów z reżyserem Heimkehr Gustavem Ucickym). Autor filmu pozostawia w nim także scenę, w której zostaje odprawiony z kwitkiem przez austriackie archiwum filmowe, gdy próbuje zapoznać się z dokumentacją dotyczącą produkcji. Długa partia obrazu poświęcona jest polskim kolaborantom (w tym Igo Symowi i Bogusławowi Samborskiemu) biorącym udział w realizacji filmu oraz chorzelskim Żydom, z których część statystowała w filmie.

 

Elegia na śmierć „Roja”, reż. Jerzy Zalewski, czas trwania: 30’14”

Bohaterem filmu jest Mieczysław Dziemieszkiewicz „Rój”, ostatni dowódca XVI Okregu Pogotowia Akcji Specjalnej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego działający na północnym Mazowszu (na obszarze, który czasem nazywany był Republiką Kurpiowską). Przykład losów „Roja” ilustruje antykomunistyczne cele i metody walki żołnierzy NZW z przedstawicielami nowej władzy (w tym wyroki na ubekach, milicjantach, konfidentach, prokuratorach; także odbijanie więźniów z komunistycznych więzień). O „Roju” i innych żołnierzach mówią świadkowie tamtych wydarzeń, zwracając uwagę na dyscyplinę, religijność i niezłomność oddziałów (w tym ryngrafy oraz naszywki z napisem: „Śmierć wrogom ojczyzny”). „Rój” zginął – wcześniej zdradzony przez narzeczoną – w 1951 roku w obławie kilkuset żołnierzy i funkcjonariuszy Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego, UB i MO. Realizator filmu Jerzy Zalewski postanowił pozostać przy temacie i po kilku latach wyreżyserował film fabularny pt. Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać.

http://

 

 

A potem nazwali go bandytą, reż. Grzegorz Królikiewicz, 2002, 56’20”

Dokument Grzegorza Królikiewicza poświęcony jest Józefowi Kurasiowi „Ogniowi”, tyleż głośnemu, co kontrowersyjenmu dowódcy oddziałów podziemia antykomunistycznego na Podhalu, ale także (wcześniej) żołnierzowi Wojska Polskiego, Konfederacji Tatrzańskiej, Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich (w tym okresie współpracował z Armią Ludową i partyzantką sowiecką). Kuraś tworzył następnie Milicję Obywatelską w Nowym Targu, otrzymał (z rąk Zofii Gomułkowej) nominację na szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Nowym Targu – ostatecznie wrócił do partyzantki i walczył z nową władzą. Jak widać, już same losy Kurasia „Ognia” pełne są sprzecznych wyborów. Kontrowersje wzbudzają także jego akcje zbrojne, jest oskarżany przez niektórych świadków i historyków o zabijanie Żydów i gwałcenie kobiet, choć inni historycy i współpracownicy „Ognia” temu zaprzeczają. Grzegorz Królikiewicz sięgnął w swoim filmie do wspomnień dawnych żołnierzy, ubeków, uczestników wydarzeń i świadków, ułożył z ich wypowiedzi ciąg relacjonujący losy „Ognia” (nie dodając nic od siebie, jeśli nie liczyć eksperymentów w warstwie wizualnej), ale nie zamazał wyżej opisanych sprzeczności, konfrontując wspomnienia tych, którzy uważali „Ognia” za bohatera ze wspomnieniami tych, którzy mieli go za bandytę. W tym sensie film ten jest nie tylko o losach Kurasia, ale także o pamięci, jako – tak popularnym współcześnie, a tak niepewnym – materiale do budowania obrazu przeszłości.

http://

 

Mazowiecka Teka Edukacyjna

creative

Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska (CC BY-NC-ND 3.0 PL)
Więcej informacji tutaj.

Mazowiecka Teka Edukacyjna traktowana jest jako kompletny zbiór, przedziały czasowe (1939-1945; 1946-1969; 1970-1990) są zamkniętymi utworami i każde dodatkowe użycie poszczególnych elementów strony (np. zdjęć) wymaga odrębnej pisemnej zgody.

Znajdz-nas-na-facebooku